Rozdział VII

Zaledwie trzy lata temu byłam gotowa rzucić się ojcu w ramiona i mówić, że cieszę się jego wizytą. Byłabym przejęta i naprawdę uradowana. Usiedlibyśmy na krzesłach i zadałabym mu wszystkie pytania, które chodziły mi po głowie. Spytałabym, czemu przychodzi do mnie z wizytą piętnaście lat po oddaniu mnie. A teraz?
Teraz dostałam czkawki, ale ją zignorowałam, wiedząc, że przejdzie. Byłam wściekła i wcale nie starałam się tego ukryć, stałam i wpatrywałam się mrożącym krew w żyłach spojrzeniem, w człowieka podającego się za mojego ojca. Jak przez mgłę zdałam sobie sprawę z faktu, że moje oczy błyszczą się na złoto – odczytałam to z miny mężczyzny. Wydawał się być tym faktem uradowany i zdziwiony.
Jak on w ogóle śmiał? Najpierw znika na całe osiemnaście lat, a po tym czasie (i to w moje urodziny!) nagle się zjawia? Oprócz niewyobrażalnej wściekłości i zdenerwowania z pierwszego spotkania, czułam ciekawość, dlatego otworzyłam swój umysł, a wtedy... Nic. Jego myśli były ode mnie odcięte. Czułam się, jakbym chciała przejść przez korytarz, którym chodziłam już mnóstwo razy i zawsze był otwarty, a teraz... Zamknięto przede mną drzwi. Żadnych myśli, tylko emocje, które odczuwał. Był przejęty, zestresowany, zdziwiony, ale uradowany i dumny. Nie miałam pojęcia czemu, więc miałam ochotę go spoliczkować.
– Dlaczego? – wydusiłam, czując ogromną gulę w gardle. – Dlaczego nic nie słyszę? – spytałam szeptem bardziej siebie niż jego. Przymknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech, wręcz zachłysnęłam się powietrzem, ale poczułam również radość: wyczułam znajomą nutkę w jego zapachu. Od razu domyśliłam się, że jesteśmy z tego samego gatunku. – Jesteś wilkiem?
Liam przyłożył palec do ust, ale kiwnął głową. Po chwili ponownie usiadł na krześle, które zajmował wcześniej. Przez chwilę stałam jak sparaliżowana – nie miałam pojęcia, co ze sobą zrobić, aż w końcu otrząsnęłam się grubsza z szoku i również przycupnęłam na brzegu drugiego krzesła.
– Dlaczego? – powtórzyłam z naciskiem, jednakże teraz miałam na myśli coś innego. Musiałam wiedzieć dlaczego zjawił się tutaj.
– Na początku chciałem ci złożyć serdeczne życzenia z okazji twoich osiemnastych urodzin, Lailah – powiedział, starając się nie okazywać emocji, które nim zawładnęły – Jesteś teraz dorosłą kobietą. I na dodatek naprawdę piękną – rozmarzył się. – Masz oczy swojej matki.
Powiedział za dużo i chyba zdał sobie z tego sprawę, dopiero po wypowiedzeniu tych słów. Natychmiast podchwyciłam temat.
– Matki? Kim ona była? Jeszcze żyje? I dlaczego, do diabła, mnie tutaj zostawiłeś?!
– Jesteś na mnie wściekła. – Co ty nie powiesz?!, przemknęło mi przez głowę, ale zostawiłam ten komentarz dla siebie. – I wcale nie mam ci tego za złe. Zostawiłem cię w sierocińcu, ale proszę... Nie. Chcę byś wiedziała, że nie miałem wyboru. Byłem wtedy rok od ciebie młodszy i byłem nieodpowiedzialny. Buntowałem się i nie chciałem nikogo słuchać – mówił, a mnie żal ściskał serce. Kto by pomyślał, że w końcu poznam swojego ojca? Kto by przypuszczał, że zacznie mi mówić jaki był w młodości? Pokręciłam gwałtownie głową.
– I to był powód? – warknęłam wściekła. Wzrok utkwiłam w swoich dłoniach, które rysowały powierzchnię mahoniowego stołu. Z wściekłości zaczynałam tracić nad sobą panowanie, a co za tym szło – mój wygląd powoli przestawał przypominać dziewczęcy. Coraz bardziej się upodabniałam do swojego demona, który drzemał gdzieś w głębi mnie. Do mojego wilka o czarno – białej sierści z domieszką szarości, co było dziwnym umaszczeniem, jak na tak dostojne zwierze.
– Okropny i niewystarczający – zgodził się mężczyzna. – Jednak... Pewnie na to już za późno i wcale nie proszę cię, byś mi przebaczyła, ale... Chciałbym to wszystko naprawić.
– Naprawić! – krzyknęłam, podrywając się ze swojego krzesła, które upadło na linoleum. Mój „ojciec” nie był zaskoczony takim wybuchem złości. – Masz stuprocentową rację. Teraz jest już na to stanowczo za późno. Mógłbyś tu wrócić, gdy miałam siedem lat, dziesięć, albo nawet czternaście, a nie teraz! – Umilkłam na chwilę, wpatrując się uważnie w twarz Liama. Była taka znajoma, a jednak tak obca. – Chcesz to naprawić z poczucia winy, panie Thomas? Czy jest może jakiś inny szlachetny powód pańskich intencji? – spytałam głosem pełnym słodyczy oraz jadu. Chciałam, żeby zabolało go równie bardzo jak mnie.
Mężczyzna westchnął.
– Po zostawieniu ciebie – zaczął – zacząłem mieć niewyobrażalne wyrzuty sumienia, których nijak nie szło zagłuszyć. Twoja matka mi tego nie ułatwiała – po twoich narodzinach stała się dla mnie nieosiągalna. Zniknęła, a ja nie wiedziałem dlaczego. Powiedziała tylko, że nazywasz się Lailah i mam się tobą zaopiekować. Byłem wtedy tak na nią wściekły – kochałem ją najbardziej na świecie, a ona nie chciała mnie znać! Przypominałaś mi o niej, więc musiałem cię porzucić. Moi rodzice zabraniali mi tego, ale jak już mówiłem, często się buntowałem, więc ich nie posłuchałem. Potem było już za późno, żeby wszystko odkręcić. Oślepiła mnie moja własna duma, która nie pozwalała mi cię zabrać z powrotem do domu – dokończył z nutą złości na samego siebie. Spojrzał na mnie z desperacją w oczach, które teraz były równie złote, co moje podczas pełni.
Wściekłość ulotniła się ze mnie, niczym powietrze z przekłutego balonu. Poczułam znużenie całą tą niewygodną sytuacją, chciałam, żeby Liam Thomas sobie już poszedł i zostawił mnie w spokoju, a jednocześnie... Wolałam, żeby został i mnie już nie opuszczał. To okrutne, co mi zrobił, ale okazywał skruchę. Chciał to wszystko naprawić, a poza tym mógłby mi udzielić odpowiedzi na pytania, dotyczące mojej przemiany. Tak, nawet w tej sytuacji jest jakiś plus, a ja musiałam działać, żeby mi nie umknął. Musiałam się przyznać sama przed sobą, że ja też chciałabym zacząć żyć od początku. Z ojcem, jakiego nigdy nie miałam. Podniosłam swoje krzesło i usiadłam na nim pokornie. Wlepiłam wzrok swoich oczu w Liama i poczułam, że jego intencje są prawdziwe. Że naprawdę chce mnie poznać, dowiedzieć się, co go ominęło, jakie mam życie. On również chce mieć dziecko, którym mógłby się chwalić przed kolegami.
– W jaki sposób chciałbyś to naprawić? – spytałam cicho.
– Na początku – odparł również szeptem – mam zamiar zaprosić cię do siebie. Co ty na to? Mam domek jednorodzinny, w którym jeden pokój połączony z łazienką, już na ciebie czeka – stwierdził z nieśmiałym uśmiechem, a potem uderzył się ręką w czoło. – Zapomniałbym – Włożył rękę do wewnętrznej kieszeni swojej ciemnej marynarki, którą miał na sobie i wyjął podłużne pudełko, owinięte bladoróżowym papierem ozdobnym i z ciemniejszą wstążką. Podał mi pudełeczko z dumą. Przyjęłam je z niemałą ciekawością i zaczęłam odpakowywać. – Jeszcze raz wszystkiego najlepszego, Lailah.
Zapiałam z zachwytu, gdy zauważyłam zawartość: był to naszyjnik z białego złota, posiadał również trzy duże kamienie szlachetne, które błyszczały radośnie, odbijając promienie słońca.
– Ale to są...
– Diamenty – dokończył za mnie Liam. Wstał, zabrał naszyjnik i zapiął go na mojej szyi. Pierwszy raz w życiu dostałam tak kosztowny prezent i może gdybym nie była egoistką, to poczułabym wyrzuty sumienia, przyjmując go, ale cóż poradzić. Jestem równie egoistyczna, co kiedyś byłam leniwa. – Podarowałem go kiedyś twojej matce, ale znalazłem go z powrotem, gdy dała mi ciebie.
Czule pogłaskałam zimne klejnoty. Takie piękne i takie kosztowne. Czułam się mile połechtana tym prezentem. Dosłownie uśmiech nie schodził mi z twarzy.
– Dziękuję! – zawołałam i w porywie chwili rzuciłam się mężczyźnie na szyję. Po chwili poczułam zakłopotanie, więc z powrotem opadłam na krzesło i tylko przyglądałam się diamentom.
– To jak? – spytałam mężczyzna, ręką przeczesując swoje czarne włosy. – Chciałabyś ze mną zamieszkać? Czy to jeszcze dla ciebie za wiele?
Przyjrzałam mu się z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Musiałam się zastanowić, czy było w rzeczywistości tak, jak powiedział. Byłam na swój sposób rozdarta: miałam zamieszkać z Seleną i jej mężem, a tymczasem przychodzi mój ojciec i prosi o to, bym się do niego wprowadziła. Wiedziałam, że jeśli odmówię, to poczuje się zraniony, ale będzie wiedział, że nie jestem gotowa, że to jego wina. Dał mi piękny prezent urodzinowy, ale to nie wymazuje wszystkich lat, które spędziłam niemal całkiem sama i chciałam dać mu nauczkę. Pokazać jak ja się czułam, gdy go przy mnie nie było. Z drugiej strony byłam ciekawa jak to jest posiadać ojca. Czy reagowałby śmiechem, gdybym wygłaszała osobliwe uwagi? Brałby mnie na poważnie, gdyby o coś spytał? Czy wysłuchiwałby z uwagą, podczas gdy ja wyżalałabym mu się i otwierała przed nim swoje serce?
Czy w ogóle byłam zdolna do wpuszczenia go do siebie?
Wiedziałam, że ten moment ma kluczowe znaczenie na naszej przyszłości: mogłabym odmówić i wszystko zaprzepaścić, albo się zgodzić i zaznać nowego życia. I chyba wolałam drugą opcję.
– Chciałabym – zaczęłam powoli i cicho – ale nie wiem, czy dałabym sobie radę. To rzeczywiście za dużo. – Wlepiłam wzrok w swoje opalone na jasny brąz dłonie. – Wiesz, jeszcze trzy dni temu nie miałam ochoty cię znać, ale wiedziałam, że muszę cię odnaleźć i zadać kilka pytań. Podświadomie czułam się winna i nawet nie wiedziałam dlaczego, ale teraz już wiem, że w moim zachowaniu nie ma nic z mojej winy. To ty uczyniłeś mnie... – chciałam powiedzieć „wilkołakiem”, ale ugryzłam się w język – ...taką, jaka jestem. Pomimo to muszę spróbować, dlatego z chęcią skorzystam z twojej propozycji. Ale – powiedziałam szybko, widząc, że chce coś powiedzieć – nie będę cię nazywała „ojcem”. Na to jest naprawdę za wcześnie.
– I tak jestem szczęśliwy, że się zgodziłaś – powiedział szczerze. – Więc nazywanie mnie po imieniu nie będzie takie złe. Mógłbym cię przedstawić reszcie watahy, aż dziw, że jeszcze nikogo nie spotkałaś, skoro wszyscy mieszkają w najróżniejszych częściach Shreveport.
Ta informacja wydawała mi się być nierealna. Inne wilkołaki... Cała wataha! Na tę myśl poczułam szczęście i lekkie zażenowanie.
– Miałam mieszkać u Seleny – powiedziałam, wyrywając się z zamyślenia. – Dzisiaj mnie stąd wywalają, ale jeszcze nie zaniosłam do niej swoich rzeczy, więc mogę je zabrać.
Powiedziawszy to, wstałam i ruszyłam do drzwi. Mruknęłam tylko „Zaraz będę gotowa” i wyszłam, a na korytarzu prawie wpadłam na Selenę, która ze zdenerwowania obgryzała swoje długie paznokcie pomalowane na delikatny róż. Uwielbiała ten kolor.
Jej uwagę natychmiast przykuł naszyjnik, ale nic nie powiedziała, a ja również nie miałam ochoty tego komentować. Zauważyłam, że w drzwiach do salonu przystała grupka dzieciaków od sześciu do dziewięciu lat, gdy tylko pochwycili mój wzrok, uciekli z piskami, co wydawało mi się szczególnie zabawne.
Przez kilka kroków szłam w milczeniu, a potem odezwała się Selena, podążając za mną cicho:
– Co sądzisz?
Wiedziałam o co jej chodzi i nie potrzebowałam do tego nawet zdolności telepatycznych. Właściwie pytanie miała wymalowane na twarzy i było całkiem wyraźne w jej zdenerwowanym głosie.
– Że zrobił najgłupszą rzecz w życiu, przyjeżdżając tutaj, ale równocześnie dobrze się stało – odpowiedziałam całkiem poważnie. Wzięłam wdech, a do moich nozdrzy dotarł zapach cytrynowych perfum kobiety – kupiłam je jej na dzień matki, ponieważ kimś takim dla mnie była. Odwróciłam się do Hiszpanki i rzuciły mi się w oczy jej nowo przybyłe zmarszczki. Nawet z nimi wyglądała pięknie – Czy pogniewasz się, jeśli powiem, że zamierzam z nim zamieszkać? – rzuciłam prosto z mostu. I tak by się dowiedziała dzisiaj, na to nie było rady.
– Powiem tylko, że to twój wybór i rozumiem, dlaczego tak postąpiłaś – rzekła, a potem złapała moją rękę. – Ale, Lailah. Pamiętaj, że nie masz pojęcia czym się zajmuje, nic o nim nie wiesz, a co jeśli to jakiś krętacz?
Szczerze powiedziawszy taka możliwość nie przyszła mi na myśl, a powinna. Byłam tak zaabsorbowana tymi wszystkimi nowinami, że nie pomyślałam, że to może być jakieś oszustwo. Z drugiej strony to nie mogło być możliwe; nie czytałam jego myśli, ale wiedziałam, co czuje i wydawało mi się, że nie chodzą mu po głowie żadne oszustwa ze mną związane. Przez chwilę czułam się jak pijane dziecko we mgle – całkowicie zagubiona i bezradna. Pokręciłam głową – byłyśmy już na pierwszym piętrze.
– Dam sobie radę.
– Obiecujesz? – spytała Selena zdławionym głosem. Wiedziałam, że z trudem hamuje łzy, czające się w kącikach jej oczu. – Obiecujesz, że w razie potrzeby zadzwonisz? Dasz mi znać? Że będziesz mnie odwiedzać i nigdy o mnie nie zapomnisz?
– Obiecuję – przyrzekłam grobowym tonem, a to skutecznie ucięło naszą dyskusję.
Zabrałam swoje rzeczy i zeszłam z nimi na dół, przy okazji robiąc zdjęcia wszystkiemu dookoła. Liam czekał przy drzwiach wejściowych, więc zabrał moje rzeczy podczas gdy ja żegnałam się z wychowankami sierocińca i pracownikami tejże instytucji. Większość osób wylała łzy tym samym skutecznie wytrącając mnie z równowagi i zrozumiałam, że jest mnóstwo ludzi, którzy mnie pokochali, a ja nie miałam o tym pojęcia.
Po wygłoszeniu szeregu zapewnień i obietnic, że będę ich odwiedzać, byłam już na skraju wytrzymałości, dlatego szybko podeszłam do ślicznego i niezwykle nowoczesnego auta Liama i wsiadłam.
– W porządku? – spytał mężczyzna.
Kiwnęłam głową.
– W jak najlepszym – odpowiedziałam, zdając sobie sprawę, że właśnie zakończył się pewien rozdział w moim życiu i właśnie otwiera się przede mną nowa ścieżka, którą dano mi kroczyć.
__________
Dodałam nowe piosenki do playlisty (jakby komuś chciało się tego słuchać) i pragnę nadmienić, że kilka to soundtrackt z serialu Czysta Krew.
Lai nie hejtuje swojego ojca, tylko pragnie mu  zaufać. Mówić od razu komu się to nie podoba! Miałam powód, dla którego trzeba było ich „połączyć". Albowiem trzeba odpowiedzieć na kilka pytań oraz zadać nowe, a następnie zostawić je bez odpowiedzi. Hehe.
Muszę przekonać mamę, żeby zabrała mnie w poniedziałek do lekarza, bo koszmarnie się czuję. -,-'
Droga Olu! Dobra wiadomość! Pam pojawi się w dziewiątym rozdziale, a Eric (jak wszystko dobrze pójdzie) w jedenastym, bądź dwunastym. Miłego wyczekiwania. ;)
Mam nadzieję, że nie przesadziłam z tym naszyjnikiem, bo takie wrażenie odniosłam, gdy czytałam dzisiaj ten rozdział.
Kursor pochodzi ze strony profilki.com.pl/inne/usteczka.cur